OFF-ROAD - �ADOGA TROPHY 2004
Od trzech lat zbiera�em ka�dy okruch informacji na ten temat. �ledzi�em przygotowania
Krzysztofa Turchana i Witka Fedorowicza do zesz�orocznego startu i kibicowa�em im w trakcie
trwania rajdu. Po ich powrocie s�ucha�em d�ugich nocnych opowie�ci i wertowa�em nap�ywaj�ce
materia�y filmowe i zdj�ciowe. Szybko sta�o si� dla mnie jasne, �e nast�pnej �adogi ju� nie
przegapi�.
Trasa do St. Petersburga opatentowana w zesz�ym roku przez Krzysztofa Turchana
polega na dojechaniu na ko�ach do Gda�ska, przep�yni�ciu promem do Nynesham, pokonaniu oko�o
sze��dziesi�ciu km do Sztokholmu, przep�yni�ciu do Helsinek i na koniec przejechaniu do St.
Petersburga. ��czny dystans z Warszawy do Petersburga odmierzony ko�ami naszych rajd�wek to
820 km. Zalet� tej podr�y s� dni sp�dzone na promach, kt�re pozwalaj� wyhamowa� po gor�czkowej
krz�taninie ostatnich dni przed wyjazdem i zintegrowa� si� z pozosta�ymi cz�onkami teamu. W
tym roku sk�ada� si� on z weteran�w - Krzysztofa i �aby startuj�cych O'Range Roverem, �wie�ego
mi�sa, czyli Rafa�a Rafalskiego Kuziemskiego i Krystiana Mojo �ukaszewskiego startuj�cych
zielonym Range Loverem oraz nieocenionej za�ogi serwisowo-prasowej Micha�a MC Cie�laka i
Bohdana Danka Boguckiego wiezionych z niesamowit� wpraw� przez pogromc� afryka�skich bezdro�y
- Grzegorza �ciupaka Szop� w jego wyprawowej Dyskotece.
Balszaja Rassija
Od przyjazdu do Petersburga wszystko wydaje si� balszoje: miasto, biuro rajdu, parking z BT
(badaniem technicznym), biurokracja i kolejki. Czu�, �e organizatorzy mieli niedawno okazj�
wizytowa� malezyjski Rainforest Challenge... Serwis gania po mie�cie w poszukiwaniu
dodatkowych ga�nic, wszyscy woko�o klec� w po�piechu hamulce na liny od wyci�garek, zawodnicy
pozuj� do fotografii, poddaj� si� badaniom lekarskim, podpisuj� mn�stwo papier�w - wszystko to
nowe zwyczaje na zachodniej licencji. Niestety, zmuszeni jeste�my pok��ci� si� z s�dzi� na
temat naszego przydzia�u do grup startowych i sposobu oklejenia samochod�w. Oba nasze auta
zakwalifikowano do kategorii TR3, co troch� nas zaskakuje - w przypadku zielonego
deklarowali�my TR2 i tak postrzegali�my to auto. Pr�buj� si� targowa�, ale s�dzia ma du�o
argument�w: �e Range Rover�w nie produkowano w wersji pick-up, �e auto ma skr�cony rozstaw osi
i trzy wyci�garki, a ko�a obute s� w 35-calowe opony - nic tylko TR3! Cho� pr�buj� wykaza�
absurdalno�� twierdzenia, �e mamy trzy wyci�garki i jasno dowodz�, �e nasz prze�wit jest
mniejszy ni� UAZ-a na bojowych mostach z oponami 33'', jego zdania nic nie jest w stanie
zmieni�. B�dziemy si� �ciga� w zaszczytnej grupie TR3 odpowiadaj�cej rang� mistrzostwom Rosji.
Jutro oficjalny start i dwa pierwsze odcinki specjalne. Mamy zap�acony hotel oko�o dwudziestu
kilometr�w za Petersburgiem, ale jako� nikt z nas nie chce tam wraca�... �azimy wi�c troch� po
mie�cie, a potem k�adziemy si� spa� na bruku w jakiej� bocznej uliczce - warunki znacznie
lepsze ni� w hotelu.
Do boju
Uroczysty festyn startowy, z ramp�, nag�o�nieniem i t�umem publiczno�ci ostro
kontrastowa� z limitem zaledwie dw�ch godzin czasu na dotarcie do startu pierwszego oesu
(odcinka specjalnego). Petersburg to rozleg�e i zat�oczone miasto, dlatego wyjazd z jego
centrum w tak ograniczonym czasie potrafi spowodowa� powa�ny skok adrenaliny. Do startu
podchodzimy wi�c niejako z marszu, na rozgrzanych motorach. Wyruszamy na tras� kilka
samochod�w przed Pomara�cz�. Odcinek wiedzie le�nymi duktami, kt�re nie sprawiaj� nam
problem�w - szybko wyprzedzamy kilku maruder�w. W po�owie oesu napotykamy pierwsze powa�ne
miejsce selekcyjne - 60-metrowe b�ocko poprzecinane kana�ami melioracyjnymi. S� tu prawie
wszystkie za�ogi startuj�ce przed nami. Przez chwil� obserwuj� tutejsze zwyczaje, czekam, czy
aby co� si� nie zwolni, po czym rozwijam d�ug� lin� naszej mechanicznej wyci�garki przez
najwi�kszy lagier. Cze�� wtopionych w b�ocie za��g da�o si� zwie�� �atwo�ci, z jak� si�
poruszamy, i teraz masowo przepinaj� si� z lewej na praw� - ju� trzy liny krzy�uj� si� z nasz�
co powoduje u mnie lekka konsternacj�. Na szcz�cie dopada do nas Krzysztof, zapina si� do nas
i wesp� ci�gniemy si�, nie zwa�aj�c na przeszkody. Urywamy si� z lagra jako pierwsi,
pozostawiaj�c rosyjsk� czo��wk� za sob�. Pomara�cz prowadzi, ale tempo, w jakim si� porusza,
jest dla nas zbyt du�e. Po chwili dogania nas, a nast�pnie wyprzedza czerwone Proto, faworyt
rajdu. To z nim w�a�nie Krzysztof b�dzie walczy� przez nast�pne dni. Do kolejnego miejsca
selekcyjnego dopadamy tu� za nimi oboma, czuj�c ju� na karku oddech wyprzedzonych przez nas
rywali. Nie wytrzymuj� ci�nienia i pakujemy si� w przeszkod� tu� za czerwonym Proto. Bez
wi�kszych problem�w pokonujemy ni to rzeczk�, ni to r�w i... l�dujemy na zimniku. Czerwone
Proto odje�d�a na ko�ach. My rozpoczynamy walk�, podczas kt�rej przez nast�pne trzy godziny
pokonujemy ledwie 400 metr�w dziel�cych nas od przeciwleg�ej �ciany lasu. Ironi� losu jest, i�
znajdujemy si� tylko 800 metr�w od mety... Ostatecznie z trudem mie�cimy si� w limicie czasu,
kt�ry zosta� wyznaczony na pokonanie tego odcinka - jeste�my zabiegani na �mier� i generalnie
mamy dosy�. P�dem walimy jednak na start nast�pnego odcinka - dojazd�wka liczy ponad 70
kilometr�w po bezdro�ach, a na jej pokonanie mamy tylko godzin� czasu. Z trudem zd��amy - na
starcie spotykamy Krzysztofa i �ab�, kt�rzy s� potwornie w�ciekli - czekali na nas na mecie
(wywalczyli drugi czas przejazdu!) i p�niej przekroczyli limit czasu na start do nast�pnego
odcinka - w rezultacie otrzymuj� "dyskw�".
Wsp�czuj�c im w niedoli, z marszu zapinamy si� na kolejny odcinek - mamy z�e przeczucia, bo
oes ten ma by� d�u�szy i trudniejszy od poprzedniego. Za startem od razu zmiana klimatu: las,
czarne torfy, g��bokie, wype�nione wod� koleiny, kamienie i mn�stwo drewnianych odpadk�w. W
tych warunkach �wietnie pracuje przeklinane przez nas na zimniku ogumienie - malezyjski Simex.
Wok� nas zadziwiaj�co ma�o samochod�w, jedziemy spokojnie, nie �cigaj�c si� z nikim, chcemy
tylko dotrwa� do ko�ca dnia i oceni� straty. Ku naszemu zdumieniu na tym odcinku osi�gamy
najlepszy czas - objechali�my nawet czerwone Proto! Na koniec pokonujemy 200-kilometrowy
dojazd do obozu, zdajemy karty, po czym wyg�odniali rzucamy si� na gor�ce �arcie przygotowane
przez Danka.
Bia�e noce to nie chwyt marketingowy - w �rodku nocy mo�na tu swobodnie czyta� gazet�. Ma to
du�y wp�yw na organizacj� �ycia podczas rajdu. Zazwyczaj ka�dego dnia po powrocie z odcinka
jem, pij�, po czym padam na pysk, by ju� po dw�ch - trzech godzinach budzi� si� z powodu gwaru
panuj�cego w obozie. Oczywi�cie wype�zam z namiotu i przy��czam si� do towarzystwa.
Towarzystwo k�adzie si� spa� na dwie godziny przed �witem, rozumianym tu �ci�le jako godzina
pobudki przed kolejnym startem. Razem daje to od czterech do sze�ciu godzin snu na dob� i
powoduje, �e przez ca�y okres trwania rajdu w moim organizmie kumuluje si� narastaj�ce
zm�czenie. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt zaprzyja�nienia si� z dwiema za�ogami z Estonii i
wprowadzona przez nich zasada esto�skiego kubka, z kt�rego ka�dy pobiera tyle, ile chce.
Intryga snu�as do ka�ca
Trudno w tym miejscu opisa� - cho�by pobie�nie - ka�dy z odcink�w. Teren, z
kt�rym si� spotkali�my w trakcie tego rajdu, by� bardzo urozmaicony. Przekraczali�my w poprzek
i wzd�u� wiele rzek i strumyk�w; jedn� z takich przepraw - szerok� i rw�c� - zapami�tali�my
nawet bardzo dok�adnie... Jechali�my przez strome w�wozy, dziury z b�otem, torfowiska, zimniki
i ska�y rodem z rock-crawlingu. By�y te� zwyk�e drogi. Zwyk�a droga mog�a oznacza� r�w szeroki
na dwa samochody, wype�niony wod� do wysoko�ci maski, w kt�rym p�ywa�y kilkumetrowe bale, a na
dnie le�a�y kamienie, dr�gi oraz inne niezidentyfikowane obiekty nieustannie zahaczaj�ce o
nasze podwozie. Mog�a oznacza� nieudolnie utwardzony zimnik, rozje�d�ony ci�kim sprz�tem,
zalegaj�ce w koleinach pozosta�o�ci zbrojonych p�yt betonowych i kamienie wielko�ci biurka.
Wszystko to niemal wdziera�o si� do kabiny od spodu i pr�bowa�o zatrzyma� samoch�d.
Nie wiadomo, czy �wiadomie, czy tak po prostu wysz�o organizatorowi, ale zar�wno ka�da
poszczeg�lna cz��, jak i ca�o�� rajdu mia�y swoj� dramaturgi�. Oesy ustawione by�y tak, �e
trudno�ci mog�y wyst�pi� jeszcze na 100 metr�w przed met� i wymaga� po�wi�cenia kilku godzin
na ich pokonanie - nazywali�my to deserami i zawsze siarczy�cie przeklinali�my.
Trzeciego dnia rajdu dowiedzieli�my si� o �mierci dw�ch zawodnik�w zatrutych gazami
spalinowymi, wieczorem przed ostatnim oesem dwie osoby, w tym jedna ci�ko ranna po dachowaniu,
zosta�y odwiezieni do szpitala. Kilka samochod�w uton�o, do mety dojecha�o tylko 13 za��g - na
105, kt�re stan�y na starcie.
Trzeciego dnia organizator po raz pierwszy wywiesi� wyniki z rozegranych dotychczas odcink�w.
Dwie polskie za�ogi znalaz�y si� na drugim i trzecim miejscu. Ci�nienie gwa�townie wzros�o. Od
tego dnia pilot czerwonego Proto co wiecz�r stawa� w progu naszego obozu, odmawia� przyj�cia
zwyczajowego pocz�stunku i pyta� czy nasze maszyny s� w porz�dku. Odpowiadali�my da lub u�e
da.
Rywalizacja o miejsca w najbardziej presti�owej grupie TR3 trwa�a do ostatniego dnia.
Krzysztof i �aba systematycznie zmniejszali sw�j dystans punktowy do prowadz�cego czerwonego
Proto. Widoczne by�o, �e goni�cy w swej roli czuj� si� �wietnie a z czasem zaczynaj� si� coraz
bardziej rozgrzewa�, a broni�cy pierwszego miejsca wyra�nie nie trzymaj� ci�nienia i
pope�niaj� b��dy. Rafalski i ja za� robili�my wszystko, �eby nie spa�� z pud�a i obroni� III
miejsce przed naciskaj�c� na nas za�og� 201, jad�c� UAZ-em i szybko zmniejszaj�c� do nas
dystans punktowy. W trakcie ostatniego odcinka nasi rywale mogli odetchn�� z ulg� widz�c nasz
urwany sektor przek�adni kierowniczej - wystarczy�o, by dojechali do mety by mie� III miejsce,
ale... nie dojechali - urwali zwolnic�. Dla nas ewakuacja z odcinka przy pomocy serwisu
organizatora (GAZ 66) oznacza�a jeszcze kilka godzin pracy w terenie, omini�cie ostatniego
obozu by zd��y� na rozdanie nagr�d, utrat� kontaktu ze �wiatem i brak pewno�ci, na kt�rym
jeste�my miejscu. Intryga snu�as do ka�ca - powiedzia� potem Jurij Ovczennikow, organizator
rajdu. Ostatecznie jednak zaj�li�my miejsce czwarte, a Krzysztof z �ab� drugie.
Rajd by� d�ugi i syty. Kilkakrotnie rozbudza� w nas wielkie nadzieje i co rusz ca�kowicie
zniech�ca� do uprawiania off-roadu. Niepowtarzalne i zaskakuj�ce by�y klimaty mi�dzyludzkie i
okoliczno�ci przyrody towarzysz�ce temu rajdowi. W czasie jego trwania, ani razu nie mog�em
narzeka� na nud�, co powoduje, �e ju� teraz t�skni� za nastaniem p�nej wiosny przysz�ego
roku.
|